poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Od Sytry

Siedziałem w swoim gabinecie czytając ważne dokumenty, powiedzmy inaczej, najzwyczajniej w świecie nudziłem się. Do pomieszczenia wszedł jeden ze służących niosąc srebrną tacę. Jak się później okazało na tacy spoczywał wykaligrafowany list. Po otworzeniu go i dokładnym, kilkukrotnym przeczytaniu jego zawartości siedziałem długą chwilę w zamyśleniu. "Ja i publiczna szkoła?! Przez całe życie uczyłem się w domu!" Bez chwili zastanowienia wyciągnąłem z szafki czysty pergamin i schludnym pismem napisałem list do ojca.
-Meto!- zbudziłem czarnego nietoperza, który spał wisząc na złotym stojaku.
Zwierzę ziewnęło po czym Leniwie poleciało do mnie. Przywiązałem do jego nogi list i chwilę po tym ssak poderwał się do lotu.
Około północy nietoperz wrócił z powrotem, lecz nie byłem zadowolony z listu, który mi przyniósł. Ojciec kazał mi pojechać do ów szkoły.
Podczas pakowania rzeczy do mojego pokoju wszedł Isaac.
-Sytry, co robisz?- zapytał po zobaczeniu walizek.
-Jadę do publicznej szkoły.- odpowiedziałem krótko
-Dlaczego?
-Ojciec mi kazał.
-A ja?- spojrzałem na brata. Miał głowę przekręconą w bok na znak niewiedzy. Westchnąłem głęboko.
-Isaac, ty zostajesz w...
-Ale ja nie chcę!- wydarł się na całe gardło. Zawsze to robił gdy chodziło o sprawy rodzinne.
Dwie godziny zajęło mi wytłumaczenie mu, że nie może ze mną jechać.
Właśnie wyszedłem z pociągu. Na stacji stała już jakąś dziewczyna. Podszedłem do niej i przedstawiłem się.
-Witam, nazywam się Sytry Twennyng.- mój ton był zimny i obojętny, a spojrzenie wrogie.

<Melive?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz