Moi rodzice zostali zamordowani. Ja nie chciałam żyć wśród ludzi, a tym
bardziej w rodzinie zastępczej. Stałam się podróżniczką. Niczego ze sobą
nie miałam. Kontaktowałam się ze zwierzętami jak z ludźmi. Rozumiałam
ich, a one mnie. Żyło mi się cudownie. Jadłam owoce i czasem mięso które
zostawiały inne zwierzęta – oczywiście na ognisku je piekłam. Niczego
mi nie było trzeba. Kochałam malować jak i śpiewać. Czasem sobie
śpiewałam patrząc w gwiazdy. Wolałam zwierzęta i rośliny od ludzi,
jednak to się zmieniło…
Pewnego dnia gdy właśnie wstałam przyleciała do mnie sowa. Siadła mi na
ramię i podała list. Wzięłam białą kartkę w dłonie i zaczęłam otwierać
kopertę. Wyjęłam białą kartkę z napisami. To co było napisane w liście:
”Zawiadamy niż, niniejsza Diana Carter została zaproszona do szkoły
Hogwartu, by doskonalić swe umiejętności czarodziejskie jak i magiczne”
Nie wiem co wtedy czułam. Dowiedziałam się, że jestem czarodziejką. Nie no. To
jest coś. Postanowiłam wykorzystać z okazji. Sowa pokazała mi drogę i
ruszyłam w moją podróż…
Stałam właśnie na placu jakiegoś miasta
- Witaj. To ty pewnie jesteś Diana Carter
Obróciłam się i zobaczyłam dużego mężczyznę
- Yhym
Pokiwałam głową
- To świetnie. Ja jestem Hagrit. Zawiadomię Hogwart. Ty musisz kupić sobie te rzeczy
Podał mi kartkę
- Ale ja nic nie mam
- Nie martw się. Tu są twoje pieniądze
Podał mi jakąś sakiewkę i odszedł z uśmiechem. To było dziwne, ale dobra
tam. Poszłam kupić wpierw sowę. Kupiłam piękną białego ptaka. Potem
poszłam po różdżkę. To trochę mi zajęło. Za każdym razem, gdy dostawałam
różdżkę i machnęłam ją, coś się psuło, albo niszczyło. Wtedy wszedł do
sklepu jakiś chłopak z połamaną różdżką. W tym samym czasie machnęłam
kolejną różdżką i wazon który stał na ladzie poleciał w stronę chłopaka
<Jakiś chłopak?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz