czwartek, 28 sierpnia 2014

Od Cole'a CD Effie

Za minutę zaczynała się kolejna lekcja a ja nadal szedłem z Effie do pielęgniarki. Słyszałem już jak nauczycielka krzyczy na mnie za spóźnienie. Oczywiście cała wina spadnie na mnie bo to nie ja miałem zwolnienie z połowy tamtej lekcji… Pewnie dostanę jeszcze jakieś zadanie za kare albo każą mi zostać po lekcjach by odpracować i to jakoś mi się nie uśmiechało. Dlatego nie miałem wyboru, musiałem biec.
- Okej, okej – dziewczyna szarpnęła swój nadgarstek, uwalniając się z mojego uścisku – To tutaj.
- Nareszcie – westchnąłem – Dojdziesz do pielęgniarki?
Effie popatrzyła na mnie z pod brwi.
- Nie jestem jeszcze tak ślepa, żeby nie zauważyć, że drzwi są przede mną.
Zaśmiałem się.
- To było pytanie retoryczne – odparłem zawracają.
Dziewczyna popatrzyła na mnie tym swoim obojętnym wzrokiem i weszła do środka. Ja też musiałem się pośpieszyć, bo już z niektórych klas wychodzili uczniowie.
- Cole…!
Natychmiastowo obróciłem głowę by spojrzeć na tego kto powiedział moje imię.
Zza drzwi z napisem „pielęgniarka” wychyliła się głowa Effie i jej czarne włosy. Wskazała mi ręką abym do niej przyszedł. Nie miałem na to czasu ale jak zwykle ciekawość zwyciężyła.
- O co chodzi? – zapytałem pośpiesznie.
- Spójrz – otworzyła drzwi na oścież.
Moim oczom ukazał się mały pokój pomalowany białą farbą. Na ścianie wisiał wielki zegar, który cicho tykał a w kącie stał manekin kościotrupa. Po drugiej stronie znajdowało się żelazne biurko i dwa proste krzesła.
- No tak…Jest pokój…dość biały… - popatrzyłem na nią nie rozumiejąc – I co w związku z tym?
- Eh –Dziewczyna weszła do środka – Czy nie wydaje ci się czy czegoś tu brakuje…? – popatrzyła na mnie z ironicznym uśmieszkiem.
- Pielęgniarki?
- Brawo! Nie no, jakiś ty zdolny! – podniosła ręce do góry.
- Też się cieszę. Ale ja się śpieszę na lekcję a ty miałaś być tutaj. Więc już jesteś i czuję, że moje zadanie zostało wykonane – ruszyłem w stronę wyjścia.
- Cole
Zamknąłem oczy i próbując być opanowanym ponownie się odwróciłem.
- Czego panienka sobie życzy? – zapytałem, wymuszając uśmiech.
- Pokaż tą kartkę, którą znalazłeś – zaczęła.
- Mówiłaś, że nie chcesz się w to wtrącać więc po co ci to teraz?
- Po prostu mi to daj – podeszła do mnie.
- A jak nie chcę – zacząłem się z nią drażnić.
Effie postawiła przede mną otwartą dłoń.
- Na chwilę.
Niechętnie wyjąłem z kieszeni zgięty papier i podałem dziewczynie. Ona rozprostowała go i podeszła do biurka.
- Co chcesz z tym zrobić? – podszedłem i usiadłem na krześle przy biurku.
- Popatrz – wskazała mi dziennik, z którego wyrwana była jedna strona, po czym przyłożyła tam kawałek papieru – Pasuje.
- Ale po co nasza wicedyrektorka miałaby wyrwać kartkę z zeszytu pielęgniarki? – popatrzyłem na nią niepewnie.
- To wygląda jak jakiś przepis – zignorowała moją wcześniejszą wypowiedź.
- Przepis na co?
- A co ja wszechwiedząca?! – skarciła mnie wzrokiem.
Znów spojrzała na dziennik.
- Nie umiem przeczytać tego co tu napisała…Nie wiem też czy powinnam to czytać. To jest napisane w innym języku.
- Możliwe, że w bibliotece szkolnej moglibyśmy to rozszyfrować – wziąłem w dłonie aksamitny papier.
Dziewczyna na chwilę się zamyśliła.
- Ja nie wiem. Nie wiem czy to dobry pomysł. Powinnam chyba pójść z tobą już na lekcje – wstała z krzesła.
- I chcesz to tak wszystko zostawić? – popatrzyłem na nią ze zdziwieniem.
- Mówiłam ci już. Z tego będą tylko niepotrzebne mi problemy.
- I tak chcę to sprawdzić – schowałem kartkę znów do kieszeni.
- To jest głupie, Cole! Po co mamy się w to mieszać. My mamy swoje obowiązki a nauczyciele swoje problemy więc po co robić z kota widły. A i tak ja…
Wtedy drzwi od sali się otworzyły. Przed nami pojawiła się kobieta z burzą loków na głowie. Można było poznać, że jest to pielęgniarka.
- Co wy tu robicie? – Z jej twarzy zszedł uśmiech.
Zauważyłem jak przestraszonym wzrokiem ucieka do otwartego zeszytu. W tym momencie z rąk spadła jej filiżanka kawy, która rozbiła się z hukiem o podłogę.
Ja i Effie popatrzyliśmy się na siebie. Tym razem nam się nie upiekło.

<Effie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz