wtorek, 26 sierpnia 2014

Od Effie CD Cole'a

Cóż jest lepszego niż zatłoczona mała klasa... Pusta wielka klasa? Dwór? Moja twarz od razu pobladła i traciłam dech. Chodź większość osób uważało to za dużą klasę dla mnie była za mała. Sufit zaczął jakby upadać a ściany wirować. Odruchowo złapałam się skrawka czyjejś szaty. Upadłam na ziemię. Mroczki stanęły mi przed oczami. Przecież to były eliksiry. Nie powinien być na mnie tak bardzo zły. W końcu dziś uczył nas Horacy a on mnie lubił. Poczułam delikatnie klepanie po policzkach. Mieli szczęście że tylko klepanie. Chwyciłam za czyiś nadgarstek i mocno ścisnęłam. Zobaczyłam nad sobą jakiegoś gryfona. Puściłam odruchowo rękę i wytarłam ją o szatę. Wyciągnął ku mnie rękę. Jednak ja wstałam o własnych nogach. Spojrzałam na nauczyciela. Był blady jak ściana.
- Może lepiej pójdź do pielęgniarki -powiedział -Napiszę ci zwolnienie.
- Nic mi nie jest -powiedziałam chłodno ale za to pewnie siebie. -Po prostu mam klaustrofobie to wszystko.
- Tylko że to nie jest wcale takie małe pomieszczenie -zauważył nauczyciel -Lepiej idź... Poprosić jakąś z twoich koleżanek żeby cię odprowadziła.
I tu był pies pochowany ja nie miałam przyjaciółek. Zaprzeczyłam a nauczyciel wyznaczył jakiegoś ucznia chodź była chmara dziewcząt. Bo poco! Uważał że jeśli znów zemdleję w co powątpiewałam ten jakże szarmancki chłopczyk mnie uratuje. Dobre sobie! Ja już wiedziałam jak mnie ratuje. Prędzej głową przydzwonię o ziemię niż by mnie złapał. Sama widziałam po nim że raczej by tego nie zrobił. Może miał taki charakter że każ mu jedno zrobi drugie? No ale niestety byłam zdana na to że musiał mnie zaprowadzić do tego skrzydła szpitalnego. I żeby było fajniej dodam że był Gryfonem. Jak nasz nauczyciel trafi... to w płot obok ale w dokładny cel. Niby chciał dobrze ale wolałam tam leżeć niż teraz iść z nim do skrzydła szpitalnego.
- To... -zaczął chodź wiedział że ta rozmowa nie będzie się kleić -Jak masz na imię?
- Effie Vitalina Romanov -powiedziałam i to za dużo niż potrzebował. Nie dość że drugie imię i nazwisko to łatwo mógł zobaczyć że jestem z Rosji. Znaczy urodziłam się tam i moi rodzice się tam urodzili ale poszłam do szkoły tu i nie mam tego akcenciku z którego każdy zawsze się śmieje.- A ty?
- Cole Tieri -powiedział. -Czyli że nęka cię klaustrofobia? A wyobraź sobie że niektórzy boją się dużych przestrzeni. Co do małych to zawsze możesz wyjść z pomieszczenia ale na wielkiej powierzchni nie zawsze ma się gdzie schować. Czyż nie?
Wzruszyłam ramionami. Mówiłam że konwersacja między nami na nic się nie zda. Ja jestem ja a on to on. Ja jestem slyth a on to gryff i koniec. A ogółem co dziwne nie naszła mnie chęć żeby go zdenerwować, dogryźć mu jakoś. Odruchowo przyłożyłam rękę do czoła. Było normalne. Spojrzałam w górę. Strzeliste sklepienia krzyżowo żebrowe sprawiały że korytarz był pociągły a co za tym idzie mogłam spokojnie oddychać.
<Cole?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz