- Miejsca starczy dla nas obojga. - prychnęłam
I to ma być ten zakazany las, do którego nie wolno wchodzić? O ile dobrze pamiętam kilka tabliczek pt. "Niebezpieczeństwo" było widoczne na obrzeżach.
Miałam nadzieję, że nikt więcej nie poczuje zewu natury i nie będzie przesiadywać w lesie, bo chyba będę musiała chodzić do piwnicy, aby nikt mnie nie znalazł.
- Nie będziemy wchodzić sobie w drogę. - powiedziałam wstając
Cały czas dokładnie obserwowałam chłopaka, a moja dłoń leżała na kieszeni, w której spoczywał sztylet. Nie, żebym uważała tego czarnowłosego za zagrożenie, ale w życiu kierowałam się trzema zasadami:
1. Nie ufaj.
2. Nie ufaj.
3. Pamiętaj o zasadzie pierwszej i drugiej.
Chciałam iść w swoją stronę, kiedy do moich uszu dobiegł trzepot skrzydeł. Jednak nie byle jakich skrzydeł. Trzy gryfy leciały w naszą stronę. Dwa od północy (samiec i samica) oraz jeden z południa (samiec).
- Będzie jatka. - mruknęłam pod nosem
< Alexander? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz