Głowna sala była pełna uczniów. Nikogo tam nie znałam i
bardzo się denerwowałam.
Dyrektor powoli kończył przemowę. To był starszy mężczyzna z siwą, długą brodą i okularami-połówki na
nosie. Na pierwszy rzut oka widać było, że przeżył już najlepsze lata swojego życia.
„A mimo to nie odszedł na emeryturę i woli opiekować się
szkołą pełną bachorów” - pomyślałam.
Po przemowie rozpoczęło się wybieranie domów dla
pierwszoroczniaków. W tym i dla mnie.
„O nie…”- jęknęłam w duchu. Większość dzieciaków wydawała
się tak samo przerażonych jak ja.
Po paru osobach przyszedł czas na mnie. „Anastazja Brown ”
Wyczytała nauczycielka z listy, którą trzymała w kościstych rękach. „Większości
nauczycieli przydałaby się emerytura”- pomyślałam patrząc na tą bladą, starszą
kobietę i resztę koła pedagogicznego przy stole.
Ruszyłam do podestu, na zesztywniałych ze
strachy nogach. Usiadłam na stołku i poczekałam, aż kobieta włoży mi na głowę
starą, zjechaną życiem tiarę przydziału. „Widzę, że życie nie oszczędza”-
kolejna kąśliwa uwaga zaświtała mi w głowie.
Siedziałam w bezruchu, czekając na to co ma się stać. „Slytherin!”-
wykrzyknęła tiara tak niespodziewanie, że aż się wzdrygnęłam. Zamiast zerwać
się ze stołka i uciec gdzie pieprz rośnie, zostałam i grzecznie zaczekałam, aż
profesor zdejmie mi z głowy ten stary łach. Dopiero później udałam się do stołu
Ślizgonów. Parę osób nawet zaklaskało. Usiadłam w wolnym miejscu przy jakiejś dziewczynie
o długich czarnych włosach, dużych niebieskich oczach i miłym wyrazem twarzy.
-Cześć! Nazywam się Shiemi Misaki.
-Hej. Ja jestem Anastazja Brown.
-Jak ci się podoba szkoła? Ja nie mogłam się doczekać, aż
zacznę tu chodzić! – Wyglądała na zachwyconą.
-No cóż… jest fajnie…
-Nie podoba ci się?
Shiemi była autentycznie zaskoczona.
-Podoba, ale nikogo tu nie znam i czuję się nieswojo… -
odpowiedziałam ze smutkiem.
-Teraz znasz mnie! Nie czuj się nieswojo! – Wykrzyknęła z
szerokim uśmiechem.
„A jednak w Slytherin’ie można spotkać miłych ludzi…”-
pomyślałam.
Przy podeście zrobiło się jakieś zamieszanie. Na stołku
usiadł chłopak o czarnych włosach i okrógłych okularach. Tym razem tiara nie
wykrzyknęła od razu domu, do którego miałby być przydzielony chłopak. Przez
chwilę mamrotała coś niezrozumiałego, by po chwili wykrzyknąć „Gryfindor!”.
Młodzieniec z uśmiechem podążył do stołu Gryfonów, witany licznymi oklaskami i
krzykami radości.
-Wisz kto to był? –Spytała Shiemi .
- Nie. Nie usłyszałam nazwiska.
-To Harry Potter. – Odrzekła z widocznym entuzjazmem.
Tak. To nazwisko budziło większą sensację niż największy hit
Led Zeppelin. W końcu to był chłopiec, który przeżył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz