niedziela, 24 sierpnia 2014

Od Anastazji Brown



Głowna sala była pełna uczniów. Nikogo tam nie znałam i bardzo się denerwowałam.
Dyrektor powoli kończył przemowę. To był starszy mężczyzna  z siwą, długą brodą i okularami-połówki na nosie. Na pierwszy rzut oka widać było, że przeżył już najlepsze lata swojego życia.
„A mimo to nie odszedł na emeryturę i woli opiekować się szkołą pełną bachorów” - pomyślałam.
Po przemowie rozpoczęło się wybieranie domów dla pierwszoroczniaków. W tym i dla mnie.
„O nie…”- jęknęłam w duchu. Większość dzieciaków wydawała się tak samo przerażonych jak ja.
Po paru osobach przyszedł czas na mnie. „Anastazja Brown ” Wyczytała nauczycielka z listy, którą trzymała w kościstych rękach. „Większości nauczycieli przydałaby się emerytura”- pomyślałam patrząc na tą bladą, starszą kobietę i resztę koła pedagogicznego przy stole.
  Ruszyłam do podestu, na zesztywniałych ze strachy nogach. Usiadłam na stołku i poczekałam, aż kobieta włoży mi na głowę starą, zjechaną życiem tiarę przydziału. „Widzę, że życie nie oszczędza”- kolejna kąśliwa uwaga zaświtała mi w głowie.
Siedziałam w bezruchu, czekając na to co ma się stać. „Slytherin!”- wykrzyknęła tiara tak niespodziewanie, że aż się wzdrygnęłam. Zamiast zerwać się ze stołka i uciec gdzie pieprz rośnie, zostałam i grzecznie zaczekałam, aż profesor zdejmie mi z głowy ten stary łach. Dopiero później udałam się do stołu Ślizgonów. Parę osób nawet zaklaskało. Usiadłam w wolnym miejscu przy jakiejś dziewczynie o długich czarnych włosach, dużych niebieskich oczach i miłym wyrazem twarzy.
-Cześć! Nazywam się Shiemi Misaki.
-Hej. Ja jestem Anastazja Brown.
-Jak ci się podoba szkoła? Ja nie mogłam się doczekać, aż zacznę tu chodzić! – Wyglądała na zachwyconą.
-No cóż… jest fajnie…
-Nie podoba ci się?
Shiemi była autentycznie zaskoczona.
-Podoba, ale nikogo tu nie znam i czuję się nieswojo… - odpowiedziałam ze smutkiem.
-Teraz znasz mnie! Nie czuj się nieswojo! – Wykrzyknęła z szerokim uśmiechem.
„A jednak w Slytherin’ie można spotkać miłych ludzi…”- pomyślałam.
Przy podeście zrobiło się jakieś zamieszanie. Na stołku usiadł chłopak o czarnych włosach i okrógłych okularach. Tym razem tiara nie wykrzyknęła od razu domu, do którego miałby być przydzielony chłopak. Przez chwilę mamrotała coś niezrozumiałego, by po chwili wykrzyknąć „Gryfindor!”. Młodzieniec z uśmiechem podążył do stołu Gryfonów, witany licznymi oklaskami i krzykami radości.
-Wisz kto to był? –Spytała Shiemi .
- Nie. Nie usłyszałam nazwiska.
-To Harry Potter. – Odrzekła z widocznym entuzjazmem.
Tak. To nazwisko budziło większą sensację niż największy hit Led Zeppelin. W końcu to był chłopiec, który przeżył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz